Przyczołguję się na plażę i przemieszczam się obok Zsuetama jedzącego banana
-Kszksz
Wbijam na plażę z bananem w łapie i konsumuję skurwysyna przyglądając się braciom.
Ja tylko udaję, że pracuję :]
Kopię szeeroki rów, i kopię i kopię. Po tym zaczynam go pogłębiać.
No dooobra. - z krzywą miną wbijam łopatę w ziemię.
Szybko wracam z dostawą.
- Ok mam! Łap i kopiemy! - rzucam ci łopatę.
- No ok, zaraz wracam.
No a jak Michał! - mówię z dumą na twarzy.
Nie mam. Trzeba będzie poprosić Caritas. Skoczyć? - pytam się, pełen entuzjazmu.
Zrywam się w euforii.
- No nie mogłem sobie znaleźć mądrzejszego brata! Masz łopaty?
Może przekopiemy plaże i doprowadzimy wodę to statku. Wtedy sam się zsunie. - mówię o moim kolejnym głupim pomyśle.
- Jego statek też ważył ponad tonę? - pytam.
No jak to jak? - mówię głośno.
Bierz pnie drzew, układaj pod statek i sturlaj go do morza. Tak robił Bear Gryls - odpowiadam z uśmiechem.
- Teraz jak ja go na morze wyciągnę? XD
Przyglądam się statkowi i zauważam, że stoi na środku drogi od morza do buszu.
To świetnie! - odkrzykuje i zrywam banana. Po chwili obieram go i zaczynam jeść. Patrze na Ciebie.
- Hmm... tak, chyba mi się podoba...
Mówię zamyślony i drapię się po głowie.